Od kilku dni jestem na diecie ułożonej specjalnie dla mnie przez Panią Barbarę Dżygadło znanego, lubelskiego dietetyka, polecanego przez wiele moich zadowolonych przyjaciół. Moje osobiste menu wymaga ode mnie trochę dyscypliny. Przede wszystkim pilnuję godzin posiłków, których w ciągu dnia jest 5. Ale nie ma co się przerażać, jabłko czy kubeczek jogurtu to także posiłek! Te kilka dni pokazało mi, że wcale nie jest to takie trudne. Jeszcze nie przywykłam do chodzenia na zakupy z kartką, ale wypracowuję ten nawyk. Mogę zaryzykować stwierdzeniem, że jest to bardzo praktyczne. Nie kupuję więcej niż jest to potrzebne. Nie kupuję cudnie wyglądających świeżych warzyw bez liku i nie korzystam z super oferty na włoskie makarony i szynkę prosciutto. Wybieram się do sklepu po konkretne produkty w konkretnych ilościach. Menu nie jest różnorodne, pierwsze siedem dni to właściwie 4 dania główne, dużo brokułów, kalafior, marchew, jabłka, drób. Jest kawałek szarlotki w niedzielę. Dzisiaj. O szarlotce opowiem później, jest już prawie w piecu.... Jest też coś, czego przyznam nie lubiłam. Nie lubiłam na śniadanie jadać muesli. Płatki na mleko czy muesli z jogurtem zawsze kojarzyły mi się tym samym smakiem, mdłym. I co ja widzę w moim menu! Muesli. Myślę sobie: trudno, jakoś to strawię, najważniejszy efekt kilku kilogramów mniej na wiosnę i zdrowa dieta. Przygotowałam śniadanie wg. przepisu:
1 mały kubeczek jogurtu naturalnego
3 łyżki muesli
1 łyżeczka siemienia lnianego (na samą myśl o siemieniu lnianym robiło mi się słabo, właściwie nie wiem sama dlaczego?)
1 łyżka żurawiny
Zjadłam. Było genialne.
1 mały kubeczek jogurtu naturalnego
3 łyżki muesli
1 łyżeczka siemienia lnianego (na samą myśl o siemieniu lnianym robiło mi się słabo, właściwie nie wiem sama dlaczego?)
1 łyżka żurawiny
Zjadłam. Było genialne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz