Poranek. Ponury. Przygnębiający. I smutny. Wczoraj zostałam w domu na własne życzenie, czego potem szczerze żałowałam. Zajmowanie się pracą w piątkowy wieczór nie jest najlepszym pomysłem. Ale trudno. Nie będę się użalać nad sobą i mimo posępnego humoru postanowiłam dzień wykorzystać na maksa. Szybkie śniadanie (kawa, jogurt naturalny z muesli i garstką suszonej żurawiny), błyskawiczny prysznic, krótki spacer z psem i wycieczka na targ. A tam... warzywa, grzyby, świeże owoce, kwiaty.. Wybierać, przebierać, kupować, gotować i jeść. I ten podsłuchany tekst: "po gruszkach mnie sadzi". Kocham te babuszki.
Wracałam obładowana zakupami. Przydałby mi się jakiś wózek, choć czasem zastanawiam się po co aż tyle kupuję? Naprawdę. Czasem mnie poniesie. Tak po prostu. Odkąd staram się być na diecie, kupuję tyle ile potrzeba. Te duże zakupy tłumacze sobie takimi dniami, kiedy myślę, że nic innego, fajnego mi się nie przytrafi....
Później spakowałam siatę niepotrzebnych ubrań i biżuterii i ruszyłam do Cafe Heca. W ostatnią sobotę miesiąca w kawiarni odbywa się ŁAP CIUCH - impreza otwarta dla wszystkich, którzy chcą się wymieniać, sprzedawać, kupować... Genialna inicjatywa.
Pamiętam jak organizowałyśmy sobie z dziewczynami babskie wieczory połączone z wymianą. Nie brakowało ciuchów, dobrego jedzenia no i oczywiście wina.
Rozłożyłam mój kramik. Udało mi się zarobić na czarną ekstra sukienkę Silence&Noise, łączącą elegancję z moim luźnym stylem. Tania nie była, ale moje zdolności wyłudzania zniżek zadziałały i kupiłam ją naprawdę po okazyjnej cenie. Już nawet wiem, gdzie ją założę.
Popołudniu w domu zajęłam się sprzątaniem. I nie wiem czemu zrobiłam brownie. To zimowe ciacho. Najlepsze z gorącą herbatą, ciepłym kocem i dobrą książką. Tęsknię za zimą?
I jeszcze jedna fajna rzecz. Na balkonie zasadziłam wrzos. Uwielbiam pola wrzosowe, zawsze przywołuję je na myśl, kiedy mam się zrelaksować. Namiastka błogości od dziś w zasięgu wzroku.
Ten dzień zakończy się filmowo. Powtórka z "Blue Valentine" i wczoraj przypomnianych "Granic miłości".
Wracałam obładowana zakupami. Przydałby mi się jakiś wózek, choć czasem zastanawiam się po co aż tyle kupuję? Naprawdę. Czasem mnie poniesie. Tak po prostu. Odkąd staram się być na diecie, kupuję tyle ile potrzeba. Te duże zakupy tłumacze sobie takimi dniami, kiedy myślę, że nic innego, fajnego mi się nie przytrafi....
Później spakowałam siatę niepotrzebnych ubrań i biżuterii i ruszyłam do Cafe Heca. W ostatnią sobotę miesiąca w kawiarni odbywa się ŁAP CIUCH - impreza otwarta dla wszystkich, którzy chcą się wymieniać, sprzedawać, kupować... Genialna inicjatywa.
Pamiętam jak organizowałyśmy sobie z dziewczynami babskie wieczory połączone z wymianą. Nie brakowało ciuchów, dobrego jedzenia no i oczywiście wina.
Rozłożyłam mój kramik. Udało mi się zarobić na czarną ekstra sukienkę Silence&Noise, łączącą elegancję z moim luźnym stylem. Tania nie była, ale moje zdolności wyłudzania zniżek zadziałały i kupiłam ją naprawdę po okazyjnej cenie. Już nawet wiem, gdzie ją założę.
Popołudniu w domu zajęłam się sprzątaniem. I nie wiem czemu zrobiłam brownie. To zimowe ciacho. Najlepsze z gorącą herbatą, ciepłym kocem i dobrą książką. Tęsknię za zimą?
I jeszcze jedna fajna rzecz. Na balkonie zasadziłam wrzos. Uwielbiam pola wrzosowe, zawsze przywołuję je na myśl, kiedy mam się zrelaksować. Namiastka błogości od dziś w zasięgu wzroku.
Ten dzień zakończy się filmowo. Powtórka z "Blue Valentine" i wczoraj przypomnianych "Granic miłości".
miło się czyta, dzięki
OdpowiedzUsuń