czwartek, 9 lutego 2012

o pewnym cudownym śniadaniu

Wczesną wiosną ubiegłego roku baaardzo nie chciało mi się nigdzie wyjeżdżać. Tym bardziej, że przez cztery miesiące byłam praktycznie wciąż poza domem. Przymusowo z moim przyjacielem zostaliśmy na lotnisku w Amsterdamie. Po długim oczekiwaniu na pozwolenie kontynuowania lotu straciliśmy nadzieję. Głodni, bez bagażu, znaleźliśmy nocleg w uroczym miasteczku Harlem. Rano, nie wytrzymując już burczenia w brzuchu zażądałam śniadania. Przebierałam w przydrożnych kawiarenkach. W końcu powiedziałam - tu.
Śniadanie było wspaniałe. Łza w oku z cudownego aromatu, smaku i kształtu. Zobaczcie sami.




 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz